Cześć dziewczyny!
Chciałam się podzielić moją historią, bo wiem, że wiele z nas przechodzi przez podobne emocje… Staramy się o maluszka i to prawdziwa emocjonalna huśtawka. Jednego dnia pełna nadziei, drugiego dnia łzy i pytania „dlaczego tak długo?”
Czasem myślę, że za bardzo się nakręcam, testy robię za wcześnie, doszukuję się objawów… a potem rozczarowanie. Ale z drugiej strony, jak tu nie myśleć o czymś, co jest największym marzeniem?
Jak Wy sobie radzicie z tym czasem oczekiwania? Macie jakieś sposoby, żeby mniej się stresować? A może już się udało i jesteście na tej upragnionej drodze?
Ściskam Was wszystkie mocno i trzymam kciuki, żeby każda z nas doczekała się swoich dwóch kreseczek!