Jestem ciekawa jak to wygląda u was, bo u nas akurat nie mamy z tym problemu, otwarcie o tym rozmawiamy i mój mąż dokładnie wie, kiedy mam dni płodne i owulację. Zwłaszcza że pracuje za granicą i obecnie dostosowuje swoje wyjazdy tak, żeby być w domu właśnie na moją owulację.
Z kolei inaczej jest, gdy się nie udaje – on podchodzi do tego z większym luzem niż ja, ale nigdy nie czuję z jego strony presji. Choć kiedy ryczę nad białym testem, to czasem zostawiam to dla siebie. Ale jeśli zobaczy mnie zapłakaną, to zawsze mnie wspiera
Hej,
Mój mąż jak zwykle podchodzi do tego na totalnym luzie – jak do wszystkiego w życiu
A tak na serio, to na początku sporo mówiłam – o owulacji, testach, kiedy wracałam z pracy to pierwsze, co leciało z ust, to jaki dziś wynik. Po kilku miesiącach usłyszałam, że jemu się przez to nawet nie chce, bo wszystko zaczyna się kręcić tylko wokół tego. Od tamtej pory już nie gadam o tym wprost – po prostu współżyjemy w miarę regularnie przez cały miesiąc, a ja sobie w głowie mniej więcej ogarniam, kiedy mamy te lepsze dni.
Każdy facet jest inny, ale coś w tym jest my często się spinamy i fiksujemy, zamiast po prostu czerpać przyjemność. Także ochłoń trochę i wyrzuć to z siebie tutaj jeśli potrzebujesz!